CODZIENNOŚĆ – moje małe miłości

Ludzie z Twojej planety hodują pięć tysięcy róż w jednym ogrodzie… A tymczasem to, czego szukają, może być ukryte w jednej róży.

Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę

Nie możemy umknąć codzienności, gdyż zabieramy ją ze sobą, gdziekolwiek byśmy szli, jest bowiem nami – naszym codziennym sercem, gnuśnym duchem, małą miłością…

K. Rahner
Fot. A. Bronakowska

Chciałabym być zdrowa i szczęśliwa, pełna życia i spokojna duchem. Kochać, bawić się, pracować z pasją i przez całe swe życie wzrastać wewnętrznie. Tego chcę i boli mnie odkrywanie w sobie człowieka, który, choć sprawnie funkcjonuje w codzienności, uczy się, pracuje, bawi, to nie przeżywa pełnej satysfakcji. I nawet świadoma jestem swoich wad i ograniczeń, lecz nie w pełni rozpoznaję własne zalety i talenty, a więc nie umiem ich rozwijać, wykorzystywać i cieszyć się nimi. Czuje się niepełna, poszukująca wyższego celu i transcendencji – Boga, ale nie znajduję Go nawet w religii. Tak wiele moich przyjaźni i znajomości pełne jest żalu i niedomówień, nie wyrażonych uczuć, braku wdzięczności, przebaczenia, opisania prawdziwych przeżyć. Funkcjonuję w czymś, co mnie ogranicza, a nie rozwija. Z jakąś częścią samej siebie nie mam kontaktu. Nie chcę tylko czuć się dobrze. Chcę dobrze żyć.

Piszę to już pewnej perspektywy do siebie, do tego, co bym chciała i do tego, gdzie jestem. Wysiłek pokonywania drogi do siebie, okazał się pełen przygód. No dobra, bywały zniechęcające okresy. I to się okazało szczęśliwe. Podejmowanie wysiłku, zaangażowanie w relacje z innymi, posiadanie i realizacja celu, wysiłek i zaangażowanie w pracę, budowanie bliskich związków z ludźmi. Bliskość i zaangażowanie, uczestnictwo i braterstwo. Poczucie wspólnej drogi z innymi, którzy mnie wspierają i rozumieją, rozwijają i sami są w rozwoju. Znalezienie tego ostatniego było moim wyborem w wyborze. I wynikało ze zrozumienia, że poważnie traktuję moje odczucia wewnętrzne i że sama nie muszę się z nimi męczyć, mogę się nimi dzielić.

W którymś punkcie drogi zobaczyłam, że moje poczucie szczęścia zależy od tego, co robię, by być szczęśliwa. Od tego, jakie wytyczam sobie cele i jaki sens w związku z nimi ma moja praca, wysiłki, a nawet odpoczynek. Poczucie sensu wzrasta we mnie, gdy działam z pobudek wewnętrznych, z przekonań o dobru i sensie działań. W końcu „emocje, zamiary i myśli nie przepływają przeze mnie jako oddzielne doświadczenia, lecz że bez przerwy przeplatają się i nawzajem modyfikują”.

Potrafię się mocno skoncentrować na pracy, wysiłku, działaniu, jeśli jestem wewnętrznie dobrze zmotywowana i odczuwam przy tym przyjemne emocje. Maksimum zaangażowania też rodzi dobre emocje i wtedy jest motywacja, by to właśnie robić dalej. Czy to się wzajemnie nie napędza? Czy to już jakieś uzależnienie?

Fot. A. Bronakowska

Poszukałam opinii jakichś mądrych ludzi i zaciekawiły mnie badania Mihaly Csikszentmihalyi, z których powstała jego „koncepcja flow” „Całkowite zanurzenie w tym, co się robi, może mieć również miejsce podczas spotkań z innymi, kiedy na przykład rozmawiamy z dobrymi znajomymi albo bawimy się z dzieckiem. Wspólną cechą takich chwil jest to, że cała świadomość przepełniona jest owymi doświadczeniami, a one pozostają ze sobą w harmonii”. To interesujące przeżycie, a budzi jednak jakiś lęk. Ja mam kontrolę nad działaniem i pracą, czy praca ma kontrolę nade mną?

To, co koncepcja Mihaly Csikszentmihalyi nazywa flow expeńence, jest moim odkrywaniem codzienności: relacje z bliskimi, praca, świętowanie. Patrzę na to, w co jestem głęboko zaangażowana, odkrywam swoje wewnętrzne motywacje i dostrzegam, że wysiłek nie budził frustracji, tylko satysfakcję. „Gdy praca daje nam jasno określone cele, jednoznaczną informację zwrotną, poczucie panowania nad sytuacją, a wymagania współgrają z umiejętnościami i niewiele jest czynników rozpraszających uwagę, wówczas przeżycia, jakich dostarcza, niewiele się różnią od przeżyć sportowca na stadionie czy artysty występującego przed publicznością”. Moje małe miłości w codzienności to te godziny pełne zaangażowania i koncentracji, motywacji i poczucia celowości działania. Podsumowując: ”można czuć się absolutnie szczęśliwym, krzątając się samotnie po domu, [można czuć się] pełnym zapału pracując w skupieniu, rozmawiając z dzieckiem. Innymi słowy, jakość życia, urok codzienności, zależy nie tyle od tego,

co robimy, lecz od tego, jak”.

I także od tego na ile umiem sama przed sobą nazwać i przeżywać, smakować i dzielić z innymi to przeżywanie szczęścia.

Anna Duda

Cytaty pochodzą z : Mihaly Csikszentmihalyi „Urok codzienności”

Polecam także:
J. Nowicka, Teologia codzienności Karla Rahnera jako odpowiedź na duchowe potrzeby człowieka w postmodernistycznym świecie, Teologia i Moralność, volumen 12(2017), numer 1(21)

K. Tucholaska, B. Gulla, Psychologia pozytywna – krytyczna analiza koncepcji, Studia z psychologii w KUL. Tom 14

Fot. A. Bronakowska

Jeden komentarz Dodaj własny

  1. K.W. pisze:

    Lubię artykuły tej autorki 😉

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s