
Życie uczy nas pokory…
Od dłuższego czasu dużo myślę i czytam o relacjach… jak wiele one znaczą w naszym życiu począwszy od tych pierwszych tak ważnych z rodzicami, przez przyjaciół, znajomych, szefów czy po prostu ludzi spotkanych ot tak na naszej drodze. Dochodzę do wniosku, że każdy człowiek, który staje na naszej drodze na dłużej ma nas czegoś nauczyć, bądź pomóc w drodze ku zbawieniu/dojrzałości. Czym więcej wgłębiam się w relacje międzyludzkie widzę, jak one często pokazują nam rany naszego serca, te które często nieświadomie zadane przez bliskich, często rodziców, odzywają się po latach w kolejnych kontaktach z ludźmi, bliskich relacjach. Wiem jedno, że drogą ku dojrzałości i uzdrowieniu jest na pewno przyjrzenie się temu, zaakceptowanie i przebaczenie, wierząc i ufając, że w przypadku rodziców dali nam tyle miłości i w taki sposób, w jaki potrafili to dać na dany moment swojego życia i swojej dojrzałości.
Idziemy dalej przez życie często odczuwając, że pewne tzw. trudne emocje/uczucia jak złość, nerwowość na krytykę są reakcjami nieadekwatnymi do sytuacji, często mając swe główne źródło w ranach z dzieciństwa, sytuacjach, które emocjonalnie przeżywaliśmy dawno temu, kiedy byliśmy w roli dziecko-rodzic. Wiele osób z którymi rozmawiam sięga i wraca do tamtych lat próbując zrozumieć obecne swoje schematy, relacje. Uważam, że za mało się mówi o tym, jak często relacja z tatą jest dla córki ważna i przekłada się często potem na kolejne relacje. Czasami bywa tak, że w dzieciństwie atmosfera w rodzinie była pełna niepokoju, niestabilności, czasem krzyku. Dzieci odczuwają to całymi sobą. Pytanie jest jak wyjść z tych schematów raniących, które nie pozwalają nam żyć w pokoju i relacji miłości życzliwości radości.
Jako osoby wierzące musimy sobie pewne rzeczy uświadomić, że chcemy zacząć od podstaw czyli powierzenia tego wszystkiego Jezusowi co w nas – wypowiedzieć to werbalnie w spowiedzi co było trudne, pełne lęku, ran z naszego dzieciństwa. To może być milowy krok ku dojrzałości i uzdrowieniu naszych ran. Pozwoli to nam czasem w nowym świetle spojrzeć na osoby bliskie, w stosunku do których czasem kierujemy zarzuty i nie ma w nas zgody, co w konsekwencji tworzy niewidzialne bariery między nami. Oczywiście czasem niezbędna jest również psychoterapia.
Wierzmy, że Jezus chce nam pomóc, chce pokoju w rodzinach, radości i miłości, a często jedyna droga prowadzi przez przebaczenie bliskim i powierzenie ran naszego serca Temu, który stworzył nasze serca i może je uleczyć Swoją miłością, gdyż bez tego ciągle czujemy tę pustkę, którą chcemy zapełniać konsumpcjonizmem, niedojrzałymi relacjami, przyjemnościami, które mają zagłuszyć nasze prawdziwe pragnienia serca. Wyruszmy w tę drogę z Nim.
„Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu a On sam będzie działał” Ps 37,5.
,,Przyjdźcie do mnie wszyscy którzy utrudzeni i obciążeni jesteście a ja was pokrzepię” Mt 11, 28-30.

Joanna