Myśli jak owce…

Nie mamy wpływu na nasze emocje. One po prostu są. Przychodzą niezależnie od nas i nie jest dobrze, jeśli próbujemy je tłumić.

Inaczej rzecz ma się z naszym myśleniem. Myśli są podległe woli, więc możemy myśleć to, co chcemy. Mamy duży wpływ na nasz sposób myślenia i warto nad nim pracować. Sam Pan Jezus nas do tego wzywa, gdy mówi: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!” (Mk 1, 15) Greckie słowo „metanoia” oznacza zmianę myślenia, oceniania i rozstrzygania. Nie jest dobrze, gdy pozwalamy, aby coś „samo się myślało”.

Emocje możemy porównać do chmur na niebie. Przychodzą i odchodzą. Czasem są łagodne i piękne, czasem czarne i burzliwe, ale zawsze po jakimś czasie mijają.
Nasze myśli są jak owce. Potrzebują pasterza i zagrody. Nie mogą się błąkać niepilnowane, bo mogą się zagubić albo wpaść w przepaść i pociągnąć nas za sobą.

Na pierwszym miejscu warto się zastanowić, czy nasze myślenie jest PRAWDZIWE. Co myślę o sobie, jak postrzegam innych, jaki mam obraz Boga?
Skąd możemy wiedzieć, co jest prawdą?
Wystarczy zestawić nasze myślenie z prawdami uniwersalnymi: z prawem naturalnym, ze Słowem Bożym, z nauczaniem Kościoła. Jeśli te rzeczywistości się pokrywają, będziemy podążać dobrą drogą ku coraz większej miłości.

Dodatkową weryfikacją może być spojrzenie kogoś z zewnątrz. Warto zwrócić się o pomoc do jakiejś dojrzałej osoby i wspólnie ustalić jakie myślenie jest prawdziwe, a jakie błędne. 

Dzięki takiemu rozeznaniu będziemy mogli podjąć intelektualną decyzję „co wybieram myśleć”. Później dzięki pracy nad sobą będziemy mogli stopniowo odrzucać coraz więcej fałszywych myśli, które nieraz przychodzą automatycznie, a które są po prostu kłamstwem, które próbuje nam narzucić zły duch.


Druga ważna sprawa to przebywanie TU I TERAZ. Nasz umysł ma tendencje przenosić nas do świata, który nie istnieje. Zdarza się, że godzinami analizujemy coś, co się wydarzyło w przeszłości albo roztrząsamy na tysiąc sposobów, co może się wydarzyć. Nie chodzi tutaj o wyciąganie wniosków albo o zdrowe planowanie, tylko o niepotrzebne zadręczanie się, „co by było gdyby” w momencie, gdy i tak nic nie możemy zmienić.
Uciekamy w świat marzeń i fantazji albo prowadzimy wewnętrzne dialogi z kimś, kogo fizycznie przy nas nie ma.

Możemy się zaplątać w takie myślenie, jak owca w zarośla i ginie nam sprzed oczu rzeczywistość taka, jaka jest naprawdę.

Jeśli jednak już zdecydujemy się, by podjąć pracę nas sobą, to w jaki sposób możemy pilnować naszych myśli?

Najpierw, gdy pojawia się jakaś myśl, warto się zastanowić, czy ona jest zgodna z naszymi przekonaniami i z tym, co wcześniej uznaliśmy za prawdziwe. Jeśli nie jest, próbujmy ją odrzucić. Ojcowie Pustyni uczą, że takie niechciane myśli należy zastępować odpowiednimi cytatami z Pisma Świętego. Również krótkie akty, takie jak „Jezu, ufam Tobie” albo „Bóg jest miłością” mogą bardzo pomóc w walce z fałszywym myśleniem.

Zdarza się, że mimo naszych wysiłków, takie niechciane myśli kłębią się w naszej głowie niczym węże. Warto w takich momentach zrobić coś, co po prostu odwróci naszą uwagę: posłuchać ulubionej muzyki, zadzwonić do przyjaciela, obejrzeć dobry film i tym podobne.

Im dalej będziemy posuwać się w pracy nad sobą, tym łatwiej będzie nam odróżnić fałszywe i prawdziwe myślenie, a także bardziej skupić się na tym, CO JEST. Stąd już niedaleko, by utrzymać uwagę na TYM, KTÓRY JEST.





Magdalena Parys


Na podstawie: „Rozwój. Jak współpracować z łaską.”, Monika i Marcin Gajdowie, wyd. Pro Homine, 2012 r.



Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s